DWA PONIŻSZE FRAGMENTY
SĄDY BOŻE NAD EGIPTEM
W historii wyprowadzenia Izraela z niewoli Egiptu Bóg w sposób celowy i świadomy zawarł głębokie duchowe prawdy odnośnie swoich sądów nad Wielkim Babilonem, o którym tak wyraziście mówi księga Objawienia. Zauważalny jest tutaj wyraźny związek między plagami Egiptu, a plagami dotykającymi całą ludzkość oraz świat duchowy, które opisuje Apokalipsa. Historia wyjścia ludu Bożego pod wodzą Mojżesza wspaniale ukazuje, czym jest dzieło krzyża Golgoty w kontekście Bożych sądów, które dotykają cały czas Wielki Babilon oraz jego córki. Jedną z nich był właśnie Egipt. Bóg zaprowadził swój lud do tego kraju, aby uchronić Izraela przed nadchodzącym głodem. Całe bogactwo Wielkiego Babilonu należy do Pana. On je daje komu chce. On żywi poprzez te środki całe swoje stworzenie, a także swoich wybrańców. On to czyni, nikt inny. Ale Wielki Babilon nienawidzi Boga i Jego świętych. On chce zniszczyć lud Pana. I dokładnie to samo ukazane jest w historii wyjścia Izraela z Egiptu.
Mojżesz w tej historii jest typem osoby naszego Pana Jezusa Chrystusa. Tak jak Mojżesz dotykał cały Egipt plagami, tak samo Chrystus od początku świata dotyka swoimi sądami cały Wielki Babilon. Zatem dzieło krzyża Golgoty, któremu odpowiada śmierć wszystkich pierworodnych w Egipcie, jest szczególnym Bożym sądem nad Wielkim Babilonem, dzięki któremu lud Boży został uwolniony od wpływów oraz więzów tej wielkiej wszetecznicy.
Początek historii wyprowadzenia Izraela z niewoli też jest bardzo wymowny i ukazuje jej główne przesłanie. Oto Mojżesz, który był kimś znaczącym w Egipcie, staje się praktycznie nikim. Mało tego. Odrzucają go także jego rodacy. Dlatego ucieka on przez pustynię do Midianitów, gdzie przebywając staje się całkowicie martwy dla władców Babilonu oraz dla ludu Pana. Człowiek ten staje się pasterzem. I właśnie tutaj, na pustyni, gdzie żadne ciało nie może żyć, w miejscu, które jest unikane przez Babilończyków, Mojżesz będąc nikim spotyka Chwałę Pana! Gdy Bóg wydaje mu rozkaz wyprowadzenia Izraela, to on oponuje mówiąc, że jest nikim. Jest nikim w Egipcie i został wzgardzony przez lud Boży. Ale właśnie dopiero w takim stanie człowiek ten stał się naczyniem Bożym, przez które Pan mógł potężnie uwielbić się. Mało tego. Mojżesz na pustyni spotkał Pana, tam gdzie ciało nie ma warunków do życia. I w to samo miejsce miał on zaprowadzić cały lud. Tam dopiero Izrael spotkał swojego Boga i tam z dala od Egiptu oraz od reszty pogan miał Mu służyć. Podobnie było z Chrystusem. Nie miał żadnych wpływów wśród władz Rzymu (jednej z córek Wielkiego Babilonu), był odrzucony przez przywódców ludu Bożego i przez nich wzgardzony, dlatego poszedł na pustynię, na krzyż, gdzie umarł, a zmartwychwstawszy nasycił się obecnością Bożą; tak oto wszedł do swojej Chwały w niebie, wprowadzając tam swój lud. Nasz Pan nabył swój Kościół za cenę swojej krwi i wprowadził go do swojej Chwały. Ale ta droga wiodła i nadal wiedzie przez pustynny krzyż, na który żadne ciało nie chce iść. Podobnie też było ze Zborem Apostolskim. Był całkowicie oddzielony od wpływu władz Babilonu i jego religijności. Został także odrzucony przez lud Starego Przymierza, ponieważ Kościół ten szedł za swoim Panem tą samą pustynną drogą, drogą, gdzie nie chodzi żadne ciało i jego religijność, drogą krzyża. Krzyż dla ciała jest i zawsze był zgorszeniem. Dlatego Chwała Pana tak bardzo poruszała się w tamtym Kościele. Te wydarzenia opisane przez Pismo wskazują nam, że jeśli Kościół pragnie objawienia się w nim Chwały Pana, to musi uznać za śmiecie poparcie ze strony władz Wielkiego Babilonu, musi stać się głupcem dla tego świata i cielesnego chrześcijaństwa, musi iść na pustynię, czyli na krzyż, tam, gdzie nie można spotkać starego Adama i gdzie żaden demon nie chodzi. Aby uratować swój lud od Bożego gniewu, nasz Pan musi najpierw zaprowadzić chociaż jedną osobę lub niewielką grupę ludzi właśnie w to ustronne pustynne miejsce. Miejsce wzgardzone przez wszystkich, w miejsce egzekucji ludzkiego ,,ja", czyli na krzyż. Dopiero przez takich ludzi Bóg może wprowadzić Zbór Laodycei do swojej Chwały. Przy czym jest to te same pustynne miejsce, czyli krzyż. Zgodnie z tym, jak powiedział Pan do Mojżesza: Gdy wyprowadzisz lud z Egiptu, służyć będziecie Bogu na tej górze, czyli na tym samym pustynnym miejscu, w którym Mojżesz rozmawiał z Bogiem.
Ale to jeszcze nie wszystko. Pan dał Mojżeszowi trzy znaki dla ludu Bożego, po których ludzie mieli rozpoznać, że to sam Bóg wysłał swojego sługę. Pierwszym znakiem była drewniana laska, która zamieniła się w węża. Czy pamiętamy późniejszą historię, gdy Bóg kazał uczynić węża i zawiesić go na drewnianym palu? Nasz Pan Jezus Chrystus kiedyś utożsamił się z tym zbawczym wężem. Zatem ten pierwszy znak, łącząc w sobie dwa elementy: węża i drewnianą laskę, wskazywał na Chrystusa, który miał umrzeć na krzyżu Golgoty za grzechy swojego ludu. Można też śmiało powiedzieć, że ten pierwszy znak jest potwierdzeniem dla Izraelitów, jak również dla ludu Bożego Nowego Testamentu, że Chrystus przyszedł od Boga. Drugim znakiem był trąd na ciele Mojżesza. Było to zapowiedzią potępienia na krzyżu Golgoty w zabitym ciele Mesjasza grzechu ciała, czyli starej grzesznej natury ludzi, która jako wielki posąg ludów i narodów stoi w centrum Wielkiego Babilonu, matki wszystkich wszetecznic, matki Egiptu; to temu ohydnemu bóstwu wszyscy się kłaniają. Trzecim znakiem było przemienienie wód Nilu w krew. Była to zapowiedź zniszczenia i osądzenia wielkiej duchowej wszetecznicy oraz ludów i narodów, które w niej mieszkały. Te trzy rzeczy rozpoczęły się i dokonały na Golgocie. W taki sposób Chrystus wyprowadził swój lud z duchowej niewoli i o tym mówi cała historia wyjścia z Egiptu. Obecnie Chrystus dąży do tego, aby napełnić cały wszechświat swoim sądem dokonanym na krzyżu Golgoty, czyli swoją śmiercią.
Rzeczą znamienną jest, że Bóg zaczął zsyłać swoje plagi i sądy na Egipt począwszy od znaku, którym była laska przemieniona w węża. Ta laska i wąż jednoznacznie symbolizują Chrystusa i Jego śmierć na krzyżu. Oto faraonowi był dany znak, aby uwierzył słowom Mojżesza. Gdyby ten władca posłuchał sługi Bożego, byłby zbawiony on i jego lud. Ten znak wskazywał na Chrystusa i to ukrzyżowanego. Wiara w Niego daje zbawienie, ale niewiara prowadzi do potępienia wraz z Wielkim Babilonem. Zatem był to zasadniczy znak wskazujący na to, w jaki sposób ostatecznie zostanie zniszczona ta wszetecznica. Ale oto przed władcą Egiptu stanęli także jego czarownicy, fachowcy od rzeczy nadprzyrodzonych i niezrozumiałych. I oni zrobili dokładnie to samo, co Mojżesz. Zamienili swoje laski w węże. Oto słudzy szatana, władcy Wielkiego Babilonu, stanęli przed faraonem i skutecznie odwiedli go swoimi cudami od wiary w Boże Słowo. Są oni typem antychrystów, którzy wyszli na świat, aby zwieść wszystkie narody. Te szatańskie węże zapowiadają fałszywych Chrystusów, którzy mieli wyjść na świat podając się za prawdziwego Mesjasza. Oto szatan daje światu fałszywą religię, która podszywa się pod wiarę w Boga Żywego. Oto zwiastowany jest inny Chrystus, którego apostołowie nie znali i nie zwiastowali. Ten zwiastowany fałszywy Chrystus przygotowuje drogę przyjścia dla tego właściwego antychrysta, którego nasz Pan zabije tchnieniem ust swoich. Dlatego wąż Mojżesza zjada węże czarowników. Oznacza to między innymi, że na Golgocie Chrystus rozprawił się także z religijnością Wielkiego Babilonu, która rozkrzewiła się także w Zborze laodycejskim. To wydarzenie z czarownikami bardzo wiele nam objawia. Za czarami, magią i okultyzmem jawnie stoi szatan, duch tego świata. Ale to słowo objawia nam, że ten sam duch stoi także za fałszywą religijnością, która podszywa się pod chrześcijaństwo. To sam diabeł podszywa się pod Chrystusa, którego nie znali apostołowie. To duch tego świata promuje w Zborach Laodycei pseudo ewangelię, w której krzyż Chrystusowy został odrzucony. Oto przed władcą ziemskim stają czarownicy, którzy są typem współczesnych naukowców, czarowników oraz faryzeuszy religijnych. To właśnie ci ludzie w dzisiejszych czasach w największym stopniu niszczą wiarę w Boga Żywego i Jemu się sprzeciwiają. Ale ta historia uczy nas jeszcze jednej zdumiewającej prawdy, która dotyczy tym razem naszego Boga! To Bóg powiedział, że On sam znieczuli i zatwardzi serce faraona, aby nie posłuchał Mojżesza i nie wypuścił ludu Bożego. Zatem ci słudzy szatana, czarownicy (współcześnie faryzeusza, naukowcy, antychryści,...), byli Bożym narzędziem, aby zwieść Egipcjan oraz ich władcę, aby on nie posłuchał się Boga i aby Jahwe go nie zbawił, ale osądził. Toteż ci czarownicy świadczą o Bożym gniewie, który nieodwołalnie spadł na faraona, aby ukazać wielkie dzieła Pana. Zatem ta potężna sieć Wielkiego Babilonu i jego rzekoma chrześcijańska religijność zwodząca wszystkie narody, nie jest porażką Boga oraz Jego Syna, ale stanowi ona narzędzie Bożego sądu nad bezbożnymi, pełnymi pożądliwości narodami. Nasz Pan rządzi, włada i sądzi dzisiaj cały grzeszny świat, ziemski i duchowy. To prawda, że Bóg chce, aby każdy człowiek był zbawiony. On miłuje swoje stworzenie. Ale nasz Pan w swojej mądrości, sprawiedliwości i wszechwiedzy wie, jak ma z nim postępować. I On jest święty, dlatego zlituje się nad tym, nad kim się zlituje. Z bojaźnią Bożą należy stwierdzić, że ten sam sąd Pana spada dziś na Zbór Laodycei, gdyż duch Wielkiego Babilonu, duch antychrysta, duch manipulacji działający poprzez ciało, skutecznie zaślepia oczy cielesnych chrześcijan, którzy zaczęli szukać i pożądać światowych rzeczy. Dotyczy to również chrześcijańskich przewodników . Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do Zboru.
Ten pierwszy znak wskazuje na jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. To za pomocą tej laski Mojżesz dokonywał wszystkich cudów i sądów. Laska jak mówiliśmy wskazuje na krzyż, a wąż na Chrystusa, który na nim umarł, stając się za nas grzechem. Zatem wszystkie sądy Boże płyną z Golgoty. Jednakże sama laska Mojżesza wskazuje także na Kościół, którego Bóg zaplanował używać, aby sądzić i uderzać w Wielki Babilon. Takim był właśnie Zbór Apostolski. W rękach Boga Zbór Pański jest jak laska żelazna, którą Chrystus obecnie posługuje się, aby rządzić poganami, ludami i narodami. W tej symbolice wąż, który powstał z laski pasterskiej, nabiera szczególnego znaczenia. Wskazuje on na to, że Bóg morze rządzić narodami jedynie przez Zbór, który jest ukrzyżowany wraz z Chrystusem dla tego świata. Ten Kościół zwiastuje Chrystusa ukrzyżowanego, a sam jest dogłębnie przeniknięty śmiercią Pańską. Dlatego sam Chrystus może w Nim poruszać się i sprawować swoją władzę. Niestety, Laodycejczycy nie znają Chrystusa ukrzyżowanego, dlatego dla Boga są bezużyteczni w Jego panowaniu nad poganami.
Kolejne plagi, którymi Mojżesz dotknął Egipt, są typem tak zwanych naturalnych kataklizmów i nieszczęść dotykających Wielki Babilon przez całe wieki istnienia Ziemi. Ponieważ wielka wszetecznica przelewa krew niewinną, dlatego Bóg daje jej do picia także krew. Jednakże nie jest moim zamiarem kolejne omawianie następnych dziewięciu Bożych sądów. Nie. Chciałbym się skupić głównie na niektórych bardzo ważnych rzeczach, które Bóg objawia w tym słowie.
--- Spis treści ---
Znaczącym spostrzeżeniem jest fakt, że słudzy szatana także potrafili uczynić trzy pierwsze nadnaturalne znaki. Objawiła się w nich moc antychrysta, poprzez którą szatan także w czasach ostatecznych zwiedzie ludy i narody, o czym czytamy w Apokalipsie. Jednak od czwartej plagi, od plagi żab, czarownicy byli bezradni w swoich poczynaniach. Nic nie mogli zrobić. Usprawiedliwiając się przed faraonem stwierdzili, że w tym musi już być palec Boży. Trochę mnie zadziwia ich szczerość, ponieważ ludzie ci uznali wyższość mocy Boga, przez co pośrednio przyznali się, że ich moc nie była pochodzenia Bożego. Jednak faraon zgodnie z wyrokami Pana nadal był nieugięty. Ciekawym jest także fakt, że do momentu tej plagi Izraelici także odczuwali skutki Bożych sądów. Wierzę, że Bóg chciał, aby Jego lud chociaż trochę zakosztował tego, co czeka Wielki Babilon oraz tych, którzy z niego nie wyjdą. Później Izraelici już byli jedynie biernymi obserwatorami strasznych czasz gniewu Pana, które wylewały się na pogan. Jednak wydaje się, że nie wyciągnęli oni dla siebie samych żadnej z tego nauki. Być może podobnie jak współczesny lud Pana, nie spodziewali się, że ten sam gniew Boży może wybuchnąć przeciw nim samym. I tak się przecież stało. Całe niewierne pokolenie Izraela, które uległo pożądliwości swojego ciała, wymarło na pustyni. Czyż nie jest podobnie z pokoleniem laodycejskiego chrześcijaństwa?
Jednakże od plagi much Pan zaczął robić wyraźną różnicę między swoim ludem, a ludem faraona. Od tej pory Izraelici mogli doświadczać wspaniałej opieki ich Boga obserwując jednocześnie, jak cierpi i ginie lud Egiptu. Była to dla ludu Pana woń nadchodzącej wolności.
Siódma plaga jest pod pewnym względem szczególnym wydarzeniem, o którym także czytamy w Objawieniu. Oto na początku czarownicy, słudzy diabła, byli stroną kontratakującą Mojżesza. Wkrótce jednak ich moc okazała się za słaba. A teraz sąd Boży spada już na nich samych. Dotykają ich wrzody, przez które nie mogą stanąć przed faraonem. Jest to tym razem całkowita porażka szatana. Było to wystawieniem go na pośmiewisko. Dalej czytamy o plagach gradu i ognia, szarańczy i ciemności. Te wydarzenia żywo mówią nam o nadchodzących sądach ostatecznych, które dotkną niebawem samego szatana, antychrysta oraz ich trony. Czytamy o tym w Objawieniu Jana.
Podczas plagi gradu Bóg wyraźnie przemawia przez Mojżesza do faraona objawiając mu swój zamysł: [...] już teraz byłbym wyciągnął rękę moją i dotknął zarazą i ciebie, i lud twój, tak że byłbyś starty z powierzchni ziemi, lecz tylko dlatego zachowałem cię przy życiu, by ci pokazać swoją siłę i by rozgłaszano imię moje po całej ziemi. Podczas kolejnej plagi, plagi szarańczy, Bóg przez usta sług faraona jeszcze dobitniej objawia mu swoje odwieczne zamysły dotyczące Wielkiego Babilonu i jego córek: (II.Mojż.10,7) [...] Jak długo będzie nam ten człowiek przynosił nieszczęście? Wypuść tych ludzi, aby służyli Panu, Bogu swemu. Czy jeszcze nie rozumiesz, że Egipt ginie? W tym czasie zmuszony Bożymi sądami faraon zaczyna przyznawać się do swoich grzechów. Zatem ponownie Słowo Boże objawia nam, że nasz Pan celowo nie niszczy Wielkiego Babilonu, ale poprzez swoje sądy używa go do tego, aby wykonywały się Jego wyroki. Między innymi w taki oto sposób sądzi On pożądliwość i bezbożność ludów i narodów. Jednak Pismo jednoznacznie ukazuje, że Bóg ostatecznie zmierza do całkowitego zniszczenia wielkiej wszetecznicy szatana. Amen. Raduj się ludu Pana!
Chciałbym też trochę czasu poświęcić pladze ciemności, która dotknęła także czarowników. Czy można związać w jednej chwili cały naród bez użycia siły? Wydaje się to raczej nie możliwe z punktu widzenia człowieka. Jednak nasz Pan jest nieskończenie mądry. Przez tę plagę przez trzy dni nikt nie mógł ruszyć się ze swojego miejsca z powodu takiej ciemności, że można było prawie ją dotknąć. Ale Izrael miał światło w swoich siedzibach. Podobnie jest dzisiaj z szatanem i jego sługami. Wydaje się, że sieją oni pośród stworzenia Bożego spustoszenie i zwyciężają. A jednak Chrystus przez swoją śmierć zniszczył moc szatana, a poprzez kolejne trzy dni sądził i pustoszył królestwo ciemności, wyprowadzając jeńców na wolność. Obecnie szatan jest całkiem związany i nic nie może uczynić. Co go wiąże? Może zabrzmi to paradoksalnie, ale wiążą go jego własne uczynki ciemności i złość wobec Boga oraz Jego ludu. Sprawia to moc płynąca z krzyża Golgoty. To krzyż sprawia, że zło wychodzące ze smoka trawi jego własne królestwo, które znajduje się w ludzie Bożym, czyli starą grzeszną naturę chrześcijan, ich grzech ciała. Diabeł jest całkowicie związany i wystawiony na pośmiewisko. Lepiej mu byłoby w ogóle nic nie robić, ale jak wtedy wyglądałoby jego panowanie jako władcy tego świata. Dlatego krzyż i mowa o nim są prawdziwą wielką mądrością Bożą podziwianą przez aniołów oraz przez lud Boży. Jednak Zbór Laodycei zagubił tę najwspanialszą i najważniejszą prawdę Królestwa Bożego, a poszedł za demoniczną mądrością ludów i narodów.
Jakkolwiek zauważyliśmy, że od pewnego momentu Bóg zaczął wyraźnie robić różnicę między Egipcjanami a swoim ludem, jednakże przedostatnia plaga, którą Mojżesz uderzył w córkę Wielkiego Babilonu, świadczy o jednej bardzo ważnej rzeczy. Nasz Pan bardzo dobrze wiedział, że to wyróżnienie ludu Bożego nie wyprowadzi go z niewoli wielkiej wszetecznicy. Bóg mógłby fizycznie wyprowadzić swój Zbór z Egiptu, jednak nie rozwiązałoby to problemu, ponieważ niewola ta dotyczyła tak naprawdę ducha, który jest zniewolony grzechem ciała mieszkającym w każdym człowieku. Jest to problem natury i głębi istoty każdego mężczyzny i kobiety. Dlatego kolejny sąd Boży ukazany w historii wyjścia Izraela z Egiptu, dotyczy zarówno Egipcjan, jak też ludu Bożego. Widoczne jest to wyraźnie w symbolice dwóch różnych aspektów nocy paschalnej, na które składa się po kilka rzeczy mówiących tak naprawdę o tym samym.
Pierwszy fakt. Izrael miał zabić baranka lub koziołka. Z tym związane były trzy rzeczy. Po pierwsze jego krwią trzeba było pomazać odrzwia i nadproże drzwi. Po drugie każdy musiał jeść mięso z tego zwierzęcia, a po trzecie podczas uczty paschalnej z siedzib musiał być całkowicie usunięty kwas. Gdyby zaniedbano chociażby jedną z tych trzech rzeczy, sąd Boży spadłby także na Izraelitów. Także wśród nich zginęliby wszyscy pierworodni, czy to ludzie, czy zwierzęta. My dzisiaj nie zauważamy tego faktu i prawie zawsze akcentujemy jedynie wagę przelanej krwi. Ale jeszcze raz zwróćmy baczną uwagę na to, że na ofiarę paschalną składało się jednoczesne spożywanie mięsa zwierzęcia wraz z pomazaniem jego krwią odrzwi, a to wszystko było skuteczne i chroniło lud Boży od sądu, ponieważ z domów był usunięty kwas. Jedno niedociągnięcie w chociażby jednej z tych trzech rzeczy skończyłoby się tragicznie dla wielu Izraelitów. Zauważmy, że wieczerza paschalna była później przez cały czas spożywana dokładnie tak samo. Te trzy elementy były integralną częścią całego święta. Zatem jak to mamy teraz odnieść do siebie, do współczesnego Kościoła? O czym to mówi nam w kontekście śmierci Baranka Bożego na krzyżu Golgoty?
Otóż sąd Boży spadł na Egipcjan, ale na niego zasługiwał także Izrael. Każdy człowiek jako stary Adam jest nierozerwalną częścią wielkiego posągu ludów i narodów, czyli grzechu ciała, któremu wszyscy się kłaniają. Zatem sąd, który miał spaść na lud Pana, także się dokonał, jednakże spadł on na Chrystusa. W Jego ciele został potępiony grzech, ludzkie ,,ja", nasza grzeszna stara natura, ale znamienną rzeczą jest, że Izraelici musieli napełnić swoje wnętrzności mięsem tego upieczonego zwierzęcia. Bez tego krew nie miałaby mocy. W taki sposób Bóg zapowiadał potępienie Wielkiego Babilonu, który jest na zewnątrz ludu Bożego, jak też w nim samym, jego nieodłączną częścią, która znajduje się także w samych wierzących. I gdy to się dokonało, Jahwe wyprowadził swój lud z Egiptu. Jego dzieło na Golgocie było kompletne i doskonałe.
--- Spis treści ---
Obecnie lud Boży powinien spożywać ucztę paschalną w analogiczny sposób. Na tę ucztę został dla nas ofiarowany Baranek Boży, Jezus Chrystus. Jej szczególnym odpowiednikiem jest Wieczerza Pańska. Czym ona jest na zewnątrz, to wszyscy przeważnie dobrze wiedzą, ale czym ona jest w wymiarze duchowym, tego mało kto jest świadomy. Otóż pijąc wino poddajemy się oczyszczającemu działaniu krwi Chrystusowej, która raz na zawsze została za nas przelana. Jej moc i działanie jest wieczne. Często wzywamy mocy oczyszczającej krwi i o tym nauczamy; nauczamy, że działanie krwi Baranka jest w naszym życiu realne i zawsze skuteczne. Ale zapomnieliśmy o upieczonym ciele Baranka, które także powinniśmy spożywać. Łamiąc i spożywając chleb Zbór Pański napełnia się Bożym sądem, który spadł w Chrystusa ukrzyżowanym ciele na nasze grzeszna ,,ja". Między innymi w taki sposób składamy nasze ciała, czyli grzech ciała mieszkający w nas, w miłej Bogu ofierze na Bożym ołtarzu Golgoty. Na tym polega umartwianie i ujarzmianie ciała swojego, o którym nauczał apostoł Paweł. Ciało to walczy przeciw Duchowi Bożemu, ale gdy wydajemy je Panu na krzyż, wtedy Duch święty przyjmuje je od nas i umartwia na Bożym ołtarzu, inaczej mówiąc poddaje mocy płynącej z Golgoty. Ta moc działa bardzo realnie i skutecznie; jeśli ktoś tego doświadczył, ten dobrze rozumie, o czym tutaj piszę. Jednak rzeczą niewątpliwą jest, że współcześni Laodycejczycy nie mają żadnego pojęcia o tych sprawach, dlatego muszą najpierw nawrócić się do Pana, a wtedy zasłona ich ciała, ich grzechu ciała, zostanie zdjęta z ich twarzy i ujrzą Chwałę Pana oraz stojący obok niej Boży ołtarz, o którym jest tutaj mowa. Nie jest to kwestia teologicznych rozważań i rozumowej wiary, lecz realnego przeżycia pochodzącego od Boga. Tylko On może namaścić ślepe oczy Zboru, aby Kościół mógł przejrzeć. Ukrzyżowane ciało Chrystusa Pismo nazywa zasłoną Miejsca Najświętszego. W ciele Mesjasza zostało potępione nasze ciało, nasz grzech ciała, tak, że możemy z odsłoniętym obliczem oglądać Chwałę Pana i do niej upodabniać się. Ale w Zborze Laodycei ten grzech ciała na nowo został zarzucony na twarz Kościoła, tak że Chwała Pana jest zasłonięta. Gdy żyje w nas ta stara grzeszna natura, czyli ciało, wtedy Chrystus przestaje w nas żyć i poruszać się. Wtedy żyjemy my, czyli ciało! Ale Paweł powiada: ,,Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus". Właśnie to miał na myśli Chrystus mówiąc, że mamy spożywać Jego ciało, by mieć żywot wieczny. On sam jest tym Żywotem. Właśnie dlatego łamanie chleba jest społecznością Ciała Chrystusowego, którego częścią także my sami jesteśmy. Jest ono duchowym spożywaniem Chrystusa ukrzyżowanego, w którym zostało potępione nasze ,,ja", aby także uwielbiony i zmartwychwstały Chrystus mógł w nas żyć i swobodnie poruszać się. Gdy to się dokonuje, gdy nasze ,,ja", grzech ciała, jest związane i unieszkodliwione sądem Golgoty dokonanym w ciele Chrystusa, wtedy także krew Baranka staje się skuteczna w życiu ludu Pana. Ona dopiero wtedy, oczyszczając nas od uczynków ciała, staje się skuteczna, chroniąc nas od sądu Bożego potępienia. Zatem lud Pana, podobnie jak Izrael, powinien stale pić krew Pańską, ale także karmić się ciałem Pańskim. Są to dwie składowe i nierozłączne części tej samej ofiary dokonanej na Golgocie. Jedna bez drugiej nie może istnieć i nie ma mocy.
Ale zauważyliśmy także, że jest jeszcze trzeci czynnik w tym Bożym ustanowieniu. Nie na darmo drzewo, z którego zjedzono zakazany owoc nosi nazwę drzewa poznania dobra i zła. Otóż na początku ludzie znali tylko dobro. Dopiero gdy poznali mieszankę dobra i zła, doprowadziło to do duchowej i fizycznej śmierci. Dzisiaj jest podobnie. Nasz Pan jest Drzewem Życia, z którego Kościół zrywa liście i owoce, które służą uzdrawianiu z choroby ludzkiego ,,ja". Między innymi tym jest Stół Pański. Ale kwas jest czymś, co w połączeniu z chrześcijaństwem powoduje, że otrzymujemy śmiercionośną mieszaninę dobra i zła. Dlatego nie możemy być uczestnikami Stołu Pańskiego oraz stołu demonów. Dlatego każdy Izraelita, który miałby w domu kwas podczas Paschy, miał być wytępiony spośród ludu Bożego. Ani krew Baranka, ani Jego ukrzyżowane ciało nie uchronią nas przed Bożym gniewem, jeśli będziemy mieli w domach szatański kwas. Jeśli będziemy zasiadać razem ze światem i jeść z jego miski obrzydliwe rzeczy poświęcone szatanowi, bez względu na to, czy to będzie fizyczny stół w świątyni Baala, czy obecne stoły ofiarne TV, rozrywki lub inne, ofiara Chrystusa straci moc w naszym życiu i możemy przez to ostatecznie być odrzuconymi przez Boga wraz z całym światem. Takie chrześcijaństwo połączone z pogaństwem jest kwasem faryzeuszy, w ten sposób o takiej nauce wyraził się nasz Pan. Wszelki kwas musi być usunięty z naszych siedzib, aby przypadkiem cały zaczyn nie został także zakwaszony, inaczej mówiąc, aby chrześcijaństwo nie przeobraziło się w babilońską religijność ciała. To stało się ze współczesnymi Laodycejczykami, którzy nie oddzielili się od świata. Apostoł Paweł miał tego głęboką świadomość, ponieważ w duchu widział w całej pełni ciało, które w każdym człowieku chce sobie swobodnie żyć, przybierając często maskę pobożności. Paweł wiedział, że stały dopływ szatańskiego kwasu otwiera szeroką drogę do rozkwitu cielesności w Kościele oraz, że to żywe zło mieszkające także w jego członkach musi być martwe, aby Chrystus mógł żyć i poruszać się w jakimkolwiek człowieku.
Obecnie Chwała Boża ukryła się przed nami. Kiedyś tego nie rozumiałem i odczuwałem zamęt w sercu. Przecież jesteśmy prawdziwie ludem Pana, doświadczyliśmy Jego zbawiennej mocy stając się Jego dziećmi. Tego nikt nie mógł podważyć. Ale gdy czytałem Dzieje Apostolskie, w sercu wiedziałem, że nasze obecne Zbory są prawie całkowitym zaprzeczeniem tego, jakim był Zbór Apostolski. Nic nie było w stanie ugasić moich wątpliwości i pragnienia dotknięcia się Chwały Bożej. Obecnie prawie wszystko stało się jasne. Mało tego. Teraz byłbym bardzo zdziwiony, gdyby Bóg zaczął objawiać się w naszych Zborach tak, jak kiedyś. Zapytacie dlaczego? Dlatego, że jesteśmy podobni do człowieka, który próbuje usuwać z siebie wrzodowe plamy, a jednocześnie zamiast zażywać przeciwko nim leki, nadal pije zatrutą wodę, która jest przyczyną całej choroby. Kościół oczyszcza się we krwi Baranka ze swoich grzechów, a tymczasem źródło i korzeń wszelkiego zła ma się w chrześcijanach bardzo dobrze, wręcz kwitnie i jest pieczołowicie pielęgnowany oraz podlewany brudną wodą płynącą ze źródeł Wielkiego Babilonu. Prawie we wszystkich domostwach i siedzibach ludu Bożego są krany, z których stale płynie prosto do serc ludzi ta zatruta woda, nawadniając ludzkie ,,ja", czyli grzech ciała. Ten wielki babiloński cielec jest w Zborze bardzo wypasiony. Jedyny lek na grzeszne ,,ja", czyli Chrystusowy krzyż, został zapomniany, a do Świątyni Ciała Pańskiego wartko szerokim korytem wlewa się diabelski kwas. Jest to spowodowane tym, że Kościół żyje w kompromisie ze światem, zasiada z nim przy wspólnym stole duchowego nierządu. Czy Bóg może to popierać? Gdyby to zrobił, to nie byłby On tym samym Bogiem, o którym mówi Biblia. Nie byłby święty! Ale On jest święty, Chrystus Syn Boży jest tak samo święty, jak Jego Ojciec, ponieważ jest także Bogiem. Ta Jego świętość ma wypływać z nas wielkimi strumieniami. Cała historia wyjścia z Egiptu wskazuje nam drogę, w jaki sposób Kościół ma wrócić do swojego pierwotnego stanu i na czym to ma polegać. Amen.
A oto drugi fakt dotyczący Paschy, który mówi tak naprawdę o tym, co już przed chwilą powiedziałem. Tak oto Bóg przemówił do Mojżesza i ludu: (II.Mojż.12,12;13,2) Tej nocy przejdę przez ziemię egipską i zabiję wszystko pierworodne w ziemi egipskiej, od człowieka do bydła, i dokonam sądów nad wszystkimi bogami Egiptu: Ja, Pan. [...] Poświęć mi wszystko pierworodne; wszystko, co u Izraelitów otwiera łono matki, zarówno u ludzi jak u bydła, do mnie należy. Warto także przeczytać cały kontekst II.Mojż.13,11-16, który dotyczy tej sprawy. Zauważmy, że znowu ta sama rzecz dotyczyła Egipcjan jak i ludu Bożego. Wszelkie pierworodne ciało samców musiało zginąć wśród pogan (czy to ludzie, czy zwierzęta), podobnie wszelkie pierworodne ciało wśród ludu Bożego musiało umrzeć, albo być wykupione z Bożej ręki. Zatem jaki jest wspólny dział między wierzącymi a światem? Co może łączyć lud Pański z niewiernymi? Nic, oprócz jednej rzeczy. Wszystkich ludzi łączy stara grzeszna natura, diabelska natura Baala, która została potępiona w ciele Chrystusa na Golgocie. Tylko to ich łączyło lub łączy, nic więcej. A to musiało zginąć! Dlaczego Bóg nie zrobił przy tym różnicy między ludźmi i zwierzętami? Myślę, że między innymi dlatego, że składane w ofierze Bogu zwierzęta nie tylko wskazywały na Chrystusa jako Baranka Bożego, ale także na grzech ciała, który musiał być potępiony w ukrzyżowanym ciele Mesjasza. Grzech ciała sprawił, że ludzie stali się jak bydlęta, które karmi się tylko na rzeź. Dlaczego Bóg wybrał sobie pierworodnych? Najwyraźniej wskazuje na to werset z II.Mojż.11,5: [...] pomrą wszyscy pierworodni w ziemi egipskiej, od pierworodnego syna faraona, który miał zasiąść na jego tronie, aż do pierworodnego syna niewolnicy, która jest przy żarnach, i wszelkie pierworodne bydła. Jest tutaj między innymi mowa o pierworodnym synu faraona. Ten młody człowiek był nadzieją swojego ojca i całego narodu. To w nim pokładano nadzieję, że po swoim ojcu dalej będzie rozwijał potęgę Egiptu. To jemu wszyscy kłaniali się jako przyszłemu władcy. To jemu kłaniali się jego bracia, siostry i cała rodzina. To do niego jako pierworodnego należał cały dział po ojcu albo jego największa część. Pierworodny syn był uosobieniem czegoś najważniejszego i najlepszego, czegoś, czemu wszyscy służą i komu wszystko się należy. W tę symbolikę włączone były też zwierzęta. A przecież pierworodni ludzie jak i zwierzęta, to tylko ciało! Każdy człowiek to tylko ciało, które jest żywym złem. Tak powiedział zaraz przed potopem sam Bóg. A przecież w Wielkim Babilonie wszyscy kłaniają się ciału! Zatem znowu widzimy tu prawdę, że głównym celem Golgoty i jej przesłaniem jest potępienie ludzkiego ,,ja". Wszystkie ofiary zwierzęce wskazywały między innymi na to, że Bóg kiedyś potępi ciało. Wszystkie bożki pogan, wszystkie posągi pochodzenia chrześcijańskiego czy pogańskiego przedstawiające ludzi, zwierzęta lub cokolwiek innego, którym kłaniają się ludzie, są typem posągu stojącego w centrum Wielkiego Babilonu, one na niego wskazują, wskazują na posąg ciała ludów i narodów, któremu wszyscy kłaniają się i służą, a który został potępiony i zniszczony na Golgocie. Pan potwierdza ten fakt mówiąc, że w tym dniu, w dniu Paschy, Bóg dokonał sądu nad wszystkimi bogami Egiptu. Ci bogowie i ich posągi wskazują na wielki posąg ludzkiego ,,ja", który łączy dzieci Adama i Ewy z szatanem w buncie przeciwko Bogu. Za tymi bogami stoją demony, a za posągiem ludzkiego ,,ja" stoi duch antychrysta. Ten duch bardzo mocno działa, a wręcz rządzi w Zborze Laodycei, bardzo często używa do tego kobiet. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w tym Kościele, w jego centrum, stoi ten sam duchowy posąg grzechu ciała. Na Golgocie Bóg potępił szatana, jego zastępy oraz to przeklęte ludzkie ,,ja". Amen.
Na koniec chcę powiedzieć kilka zdań na temat ostatniej plagi Egiptu, o której nigdy nie wspomina się. Oto lud Boży wychodzi z niewoli. Bóg celowo prowadzi swój lud w miejsce ludzkiej niemocy. Dlaczego to robi? Ponieważ Jahwe wie, że faraon wyśle w pościgu swoje wojsko. Wyruszy pościg, aby zawrócić lud Pana! Zatem powstaje pytanie, dlaczego Bóg tak dziwnie postępuje? Otóż zauważmy, że Pan ostatecznie wprowadza w morskie wody swój lud, jak również wojsko faraona. Zatem ta sprawa znowu dotyczy jednych i drugich. Czy pamiętamy już, co ich łączy? Czy pamiętamy, kto żywy wyszedł z tych wód Bożego sądu? Oto, co czytamy w II.Mojż.14,30: Tak wybawił Pan w tym dniu Izraela z ręki Egipcjan; i widział Izrael Egipcjan martwych na brzegu morza. Tak, żyję już nie moje ,,ja", nie ja żyję, umarłem, ale żyje we mnie Chrystus. Jestem nowym człowiekiem. Oto, gdy Bóg wyprowadza swój lud z duchowej niewoli Wielkiego Babilonu, gdy stajemy się ludem Pana, szatan posyła za nami swoje wojsko. Ono jest w nas, a jest nim stary Adam, który żyje w każdym człowieku. Ta stara natura jest zawsze z nami; jak cień chodzi za nami i nikt nie jest w stanie przed nią uciec. Któż mnie uwolni od tego ciała śmierci - woła apostoł Paweł. Zatem Bóg celowo prowadzi swój lud w miejsce ludzkiej niemożności. Nasze ,,ja" tak bardzo rośnie, że nawet trzyma nas czasem w niewoli moralnego zła, czyli jawnego grzechu. Wtedy Bóg czyni jedną rzecz. On sam aranżuje całą tę sprawę. Wprowadza nas i nasze ,,ja" w wody Bożego sądu płynącego z krzyża Golgoty. Jak powiedział apostoł Piotr, Bóg rozpoczyna swój sąd w Domu Bożym. On chce dalej poruszać się w swoim Ciele, dlatego uderza w wojsko antychrysta, aby go w nas całkiem zniszczyć. O tym mówi symbolika chrztu wodnego, który jest prośbą o dobre sumienie. Bóg chce ukrzyżować nasze naturalne sumienie, sumienie starego Adama. Ono nawet ze swoim dobrem moralnym zawsze jest wypaczone i nie poddaje się Bogu. W jego miejsce Bóg chce nam dać nowe sumienie, sumienie swojego Syna Jezusa Chrystusa. Nasz Pan powiedział kiedyś, że żaden człowiek nie jest dobry, nawet najlepszy nauczyciel, jedynie Bóg jest dobry. Dotyczy to także sumienia. Tylko sumienie samego Jahwe jest dobre i On chce przyoblec nas w Chrystusa i Jego sumienie. Zatem jeśli ktoś przychodzi do chrztu wodnego, to powinien być świadomy, że to święte zanurzenie jest prośbą do Pana oraz wyrażeniem swojej aprobaty, aby Bóg całkowicie potępił i zniszczył w nas moc naszego ,,ja", moc grzechu ciała. A to oznacza dobrowolne wejście w ogień oczyszczających doświadczeń, niejednokrotnie bardzo dotkliwych różnorodnych cierpień. Chrzest wodny jest wydaniem się w moc Bożych sądów, jest dobrowolnym duchowym wejściem w wody Bożego sądu, który całkowicie zniszczy nasze ,,ja", abyśmy mogli z pełną świadomością i w prawdzie doświadczyć oraz wyznać, że żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, i aby to było nie tylko wzniosłą teologią wywyższającą człowieka, ale rzeczywistością, którą jest sam Pan. Inaczej mówiąc, chrzest jest wejściem na drogę ku świętości, czyli ku oddzieleniu nas od wpływu grzechu ciała, po to, abyśmy stali się tak święci, jak nasz Pan jest święty. Jeśli chcemy służyć Panu w Miejscu Najświętszym, z odsłoniętym obliczem patrząc na Jego Chwałę, to Chrystus musi być dla nas wszystkim we wszystkim, a to oznacza, że musi w nas na stałe zamieszkać doskonale święty Chrystus. Nie ma tu miejsca na cielesne samodoskonalenie w oparciu o jakiekolwiek przykazania. Ciało nigdy nie osiągnie doskonałości Mesjasza, ono jedynie może i powinno umrzeć. Uczniowie Pańscy zawsze zapowiadali nowym wierzącym, że musimy przejść przez wiele ucisków, zanim wejdziemy do Królestwa Bożego. Zachęcali uczniów, aby radowali się, gdy Bóg wprowadza ich w ogień sądu ludzkiego ,,ja", czyli na drogę krzyża, gdyż jest to oznaką i potwierdzeniem, że są dziećmi Boga, a nie dziećmi duchowego nierządu. W tym dniu, w którym Kościół ujrzy to wojsko faraona, to ludzkie ,,ja", martwe w wodach sądu krzyża Golgoty, w tym dniu rozpocznie się tak zwane duchowe przebudzenie. Przyjdź Panie Jezu. Amen.
--- Spis treści ---
LIST DO KOLOSAN A LAODYCEA
List do Kolosan jest pismem, które daje nam możliwość wglądu w sytuację Zboru znajdującego się w pobliskiej Laodycei, o której czytamy w Objawieniu Jana. W Kol.2,1 apostoł Paweł pisze, że toczy wielki bój między innymi za Laodycejczyków. Na końcu listu prosi on Kolosan, aby pozdrowili braci w Laodycei oraz postarali się, aby ten list był przeczytany także u nich. Paweł zaleca też, aby list, który jest z kolei w Laodycei, także był przeczytany w Kolosach. Z tego możemy wnioskować, że sytuacja duchowa w tych sąsiednich Zborach była bardzo podobna. Apostoł narodów bardzo dobrze ją znał. Widział wyraźnie niebezpieczeństwo zagrażające tym Kościołom i między innymi poprzez listy próbował je zażegnać. Jak sam stwierdził, toczył za tych ludzi wielki bój. Wraz z nim o Laodycejczyków walczył w nieustannych modlitwach Epafras. Przyjrzyjmy się zatem najpierw duchowej sytuacji w Kolosach.
Treść listu wskazuje na to, że Kolosanie po pierwsze zaczęli karmić się duchowymi owocami z drzewa poznania dobra i zła. Jak echo przypomina mi się fragment z I.Mojż.3,6-7, mówiący o zwidzeniu pierwszych ludzi: A gdy kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu, i godne pożądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. Dała też mężowi swemu, który był z nią, i on też jadł. Wtedy otworzyły się oczy im obojgu i poznali, że są nadzy. Zatem do wspomnianych wcześniej Zborów dotarły nauki, które Paweł nazywa filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie. Nauki, które mają pozór mądrości w obrzędach wymyślonych przez ludzi. Podobnie jak kiedyś Ewę, tak też obecnie ta pseudo pobożna religijna mądrość zaczęła odwodzić Kolosan od Drzewa Żywota, którym jest Chrystus. W Zgromadzeniu znaleźli się ludzie, którzy zaczęli szczycić się swoim cielesnym usposobieniem. Ta sytuacja groziła rozprzestrzenianiem się w Zborze cielesnej religijności. Zaistniało niebezpieczeństwo, że Zbór karmiąc się owocami światowej mądrości odwróci się od Chrystusa i stanie się duchowo nagi, czyli cielesny, tracąc przez to obecność samego Pana. Po drugie Kolosanie zaczęli zaniedbywać składanie duchowych ofiar, zaprzestali składania swoich ciał na Bożym ołtarzu, którym jest Chrystusowy krzyż. Przez to zaczęła ujawniać się ich duchowa nagość. Dlatego Paweł nakazywał Kolosanom: Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, z powodu których przychodzi gniew Boży. Apostoł w tym piśmie przestrzegał Zbory przed karmieniem się z drzewa utraty społeczności z Bogiem, a zachęcał do spożywania z Drzewa Żywota, skupiając się na Jego pięknie. Paweł skupia się na cnotach, pięknie i wielkości Chrystusa, w którego jako gałązki z pogan zostaliśmy wszczepieni. Jezus Chrystus jest bezkonkurencyjny w swoim pięknie i wielkości. Jedynie On jest drogą do Boga Ojca, nie ma innej drogi do Stworzyciela wszechświata. Mało tego. W samym Chrystusie mieszka cieleśnie cała pełnia boskości, to znaczy, że On jest Bogiem. W Nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. W Nim są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania, w Nim mamy pełnię. On panuje nad wszystkimi, nad Kościołem, nad światem pogańskim i jego władzami, nad mocami anielskimi i demonicznymi. Apostoł w swoim liście maluje obraz Chrystusa jako najcenniejszego skarbu, prawdziwego niebiańskiego złota, które jest dane Kościołowi. Nikt nie jest w stanie przyćmić Jego niebiańskiego blasku i z Nim konkurować. Nikt nie może dorównać Jego Boskiej Chwale, mocy, godności i Jego czynom. Dlatego Paweł nakazuje i przestrzega: Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie, wkorzenieni weń i zbudowani na Nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie. Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce [...].
Zanim jednak zaczniemy dalej analizować treść tego listu, chcę byśmy zauważyli jedną bardzo istotną rzecz, którą mało kto zauważa. Chcę byśmy zwrócili naszą uwagę na fakt, że treść tego listu jest głęboko osadzona w wymiarze Bożej obecności w Kościele Nowotestamentowym. To nie był tylko przyjęty przez wszystkich dogmat wynikający z ich pewności i przekonania, to nie był pewnik teologiczny, ale sam żywy Chrystus był realnie obecny w tamtejszym Zborze. Apostoł Paweł podkreślał, że walczy w mocy Chrystusa, która skutecznie w nim działa, mówił, że żyje w nim Chrystus. Podkreślał, że życie Zmartwychwstałego Pana pracuje w tych, do których pisał swoje listy. Mowie apostolskiej towarzyszyła też moc płynąca z krzyża Golgoty. Ona była tak potężnie objawiona w Kościele Apostolskim, że sam Duch Boży walczył przeciw cielesności Kościoła, aby wierzący nie czynili tego, co pragnie ich cielesne ,,ja". Duch Święty w sposób realny i namacalny urzeczywistniał w ludziach dzieło krzyża Golgoty. Oni żyli w rzeczywistości, którą był Chrystus. To nie była teologia i litera Słowa. Duch Boży nie jest duchem teologii oraz litery Słowa, ale Duchem Prawdy i mocy Pana. Apostoł Paweł napominał Zbory, aby umacniały się w tej potężnej łasce i mocy Pana, a nie w teologii prawd biblijnych. Gdy kiedyś pewien czarnoksiężnik o imieniu Szymon uwierzył w Chrystusa i dał się ochrzcić, a potem zaproponował apostołom pieniądze za moc do udzielania Ducha Świętego, to nie usłyszał w odpowiedzi na swoją ,,pobożną" prośbę pięknej teologii, że umarł z Chrystusem i z Nim zmartwychwstał do nowego życia, a teraz już powinien zgodnie z tym żyć! Nie! On usłyszał od Ducha Bożego prawdę, to znaczy, że nie ma w tym, o co prosił, żadnej cząstki ani udziału, gdyż jego serce nie jest szczere wobec Boga. Usłyszał, że jest pogrążony w gorzkiej żółci i w więzach nieprawości. Gdyby Duch Pana dzisiaj przejawiał się wśród współczesnych Laodycejczyków, to nie usłyszeliby oni pięknej teologii, że umarli z Chrystusem i zasiadają w Nim na niebiosach po prawicy Boga! Nie! Usłyszeliby coś przeciwnego, a mianowicie, że są oddzieleni od Chrystusa, a żyje w nich świat. Dowiedzieliby się, że zasiadają nie w niebie, ale w pogańskich świątyniach przed swoimi szklanymi bałwanami. Kolosanie żywo doświadczali, że Chrystus jest Panem wszelkiej zwierzchności ludzkiej i anielskiej. Wielu ludzi z władz państwowych jak i religijnych szukało i doznawało pomocy od Chrystusa objawionego w swoim Kościele. Także demony musiały wychodzić z ludzi, a aniołowie służyli Panu Zastępów. To nie była teologia, ale faktyczna duchowa rzeczywistość. Dlatego to, co dalej apostoł pisze, też było rzeczywistą prawdą, a nie kwiecistą teologią. Paweł napominając Zbór nawiązywał do tego, co było jego rzeczywistym udziałem w Chrystusie. Piękna teologia nie byłaby w stanie uchronić wierzących od pokusy spożywania słodkich kłamstw z drzewa poznania dobra i zła. Szczególnie dobrze widać to dzisiaj. Ogólny dostęp do Pisma Świętego oraz zwiastowanie litery Słowa nie jest w stanie uchronić Kościoła przed duchowym nierządem, który często przybiera pozór pobożności i jest bardzo pociągający dla cielesnego Zboru. Dlatego apostoł Paweł nawiązuje do tego, czego żywo doświadczał tamten Kościół.
Wierzący rozumieli to, co mówił do nich ich przewodnik i nie mieli nic na usprawiedliwienie swojego postępowania. Mieli moc do niego zastosować się, albo mogli je odrzucić. Zatem w dalszej części tego listu Paweł przypomina im o Bożej mocy płynącej z krzyża Golgoty, której doświadczał ten Zbór. Ci wierzący doświadczyli realnej duchowej obrzezki w Chrystusie i doznali uwolnienia od mocy grzechu ciała, które dyktatorsko panuje w każdym człowieku. Dzięki mocy krzyża wyzuli się z grzechu starej ludzkiej natury. W związku z tym oczywistym faktem jest, że tamten Zbór wiedział, co to jest ciało i jak należy się z nim rozprawić. Następnie apostoł pisze, że chrzest tych ludzi był ich faktycznym duchowym pogrzebem, po którym rozpoczęli nowe życie w Chrystusie, czego niestety nie można powiedzieć o wspomnianym wcześniej czarnoksiężniku Szymonie. Kościół ten doznał rzeczywistego przebaczenia grzechów i uwolnienia od oskarżeń Prawa, które domagało się kary śmierci za popełnione grzechy. Ten dłużny list został przybity w Chrystusie do krzyża. Na tym Bożym ołtarzu w ukrzyżowanym ciele Chrystusa Bóg także rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy triumf nad nimi. Kolosanie realnie doświadczali mocy płynącej z Golgoty. Obecność samego Chrystusa w Zgromadzeniu sprawiała, że triumf i moc krzyża były dla nich zawsze dostępne i realne. Ich śmierć z Chrystusem dla żywiołów świata była czymś rzeczywistym, a nie kwiecistym teologicznym i niezrozumiałym sloganem. Dlatego Paweł upominał ich, aby szukali tego i myśleli o tym co w górze, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej. Ludziom tym było zwiastowane żywe Słowo Boże, które było w stanie podporządkować sobie wszelką myśl ludzką, jaka podnosiła się przeciw Bogu. Dlatego Kościół ten mógł panować nad swoimi myślami i kierować je w kierunku niebiańskiej ojczyzny. Dalej Paweł napominał wierzących, aby umartwiali swoje ciała wraz z ich pożądliwościami, wydając je jako miłą Bogu ofiarę na krzyżu Golgoty. Mówił im, aby odrzucili uczynki ciała, a przyoblekli się w Chrystusa, w Jego czyny i charakter, czyli w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność, cierpliwość i miłość. Czy apostoł żądał od tych wierzących coś niemożliwego? Nie! Ci ludzie dobrze to rozumieli i wiedzieli, jak mają to zrobić. Rozumieli, jak żyć w oparciu o moc krzyża, a też w oparciu o moc zmartwychwstałego Chrystusa, ponieważ On sam był obecny wśród nich, a z Nim była Jego moc i Jego pouczenie.
Współczesna Laodycea zalecenia apostolskie próbuje jednak realizować na zasadzie przestrzegania zakonu nakazów i zakazów, ponieważ nie zna ona mocy krzyża i nie ma Chrystusowego przyobleczenia Jego życiem. Dlatego grzech mnoży się w Zborze i króluje tak zwane moralne dobro ciała zamiast życia samego Chrystusa, dla którego nie ma już miejsca w Zgromadzeniu ludu Bożego. Kościół próbuje własnymi siłami zniszczyć swoje brudne szaty skłonności do grzechu, a następnie usiłuje sam sobie zrobić szaty dobrych uczynków, aby w nich chodzić. Ale czy to może nam się udać? Przecież historia Izraela uczy, że człowiek nie jest w stanie sprostać wymaganiom zakonu przepisów i praw Bożych. Religia ciała nie jest w stanie doprowadzić nikogo do doskonałości. Dlatego Paweł nie głosił Zakonu uczynków, gdyż w przeciwnym razie ustałoby zgorszenie krzyża i Golgota utraciłaby w jego zwiastowaniu swoją moc. Dlatego Paweł wskazywał Kolosanom, a raczej im przypominał, że ich szaty starej ludzkiej natury zostały zniszczone w ukrzyżowanym ciele Chrystusa, czego oni sami skutecznie doświadczyli. Wierzący nie muszą swoimi siłami pozbywać się swojego grzesznego ,,ja", ale mają je wydać na krzyż. Podobnie nie muszą własnymi siłami czynić dobrych uczynków, ale mają możliwość przyobleczenia się w Chrystusa, jeśli tylko jest On realnie objawiony w ich Zborze. Zatem w obliczu groźby szatańskiego zwiedzenia Kościoła przez świat apostoł Paweł przypomina to, czego realnie doświadczył ten Zbór żyjąc w Chrystusie i napomina Kościół, aby zaprzestał karmić się fałszywą i ponętną mądrością oraz filozofią ciała, ale aby wrócił do Drzewa Żywota, którym jest sam Chrystus. Uczeń Pański napominał też Kolosan, aby nie zaprzestawali składania duchowych ofiar miłych Bogu, to jest aby umartwiali swoje ciała wydając je na śmierć na Bożym ołtarzu. W jego nauczaniu nie było żadnej kwiecistej i martwej teologii współczesnych nam czasów, ale było to praktyczne przypomnienie, jak Kolosanie mają dalej sprawować swoją wiarę, czyli żywą więź z Bogiem, aby zachować swoje życie jako zdobycz dla Pana. Dlatego w swoich listach Paweł napominał uczniów, by doświadczali, czy jeszcze nadal trwają w wierze. Także sam Chrystus nauczał, aby wszyscy Jego uczniowie bez ustanku czuwali w oczekiwaniu na powrót swojego Pana. I oto okazuje się, że całe życie Chrześcijan jest tak naprawdę walką na śmierć i życie, ponieważ duch jest ochoczy, ale ciało mdłe. Ono stale walczy przeciwko naszej duszy próbując odciągnąć ją od Boga. Kościół, który zaprzestaje składać swoje ciała w ofierze Bogu, bardzo szybko zaczyna zdradzać swojego Oblubieńca, Chrystusa, karmiąc się brudami tego świata. Efekt końcowy tego jest taki, że Chrystus odchodzi z takiego Zgromadzenia, a ono będąc zaślepione nie dostrzega, że jest nagie bez swojego Pana. Ludzie nie widzą, że żyje ich ludzkie ,,ja", a Chrystus odszedł. Taki Zbór traci świadomość tego, że istnieje coś takiego, jak grzech ciała, stara ludzka natura, którą trzeba każdego dnia świadomie wydawać na śmierć. Ludzie przestają czuwać w tej świętej duchowej służbie ofiarniczej i zaczynają żyć beztrosko, jakby byli na duchowych wczasach. Ich pielgrzymowanie do nieba już nie jest duchowym bojem, ale słodką majówką. Cielesność takiego Zboru staje się bogata, dostatnia i tłusta, a Kościół zostaje pozbawiony prawdziwego niebiańskiego złota, którym jest Chrystus.
Biblia nie podaje, jakie były losy Zboru w Kolosach, w którym była rzeczywista i realna obecność Chrystusa, w którym wierzący mieli dostęp do potężnej mocy krzyża oraz mocy zmartwychwstałego Chrystusa. Nie wiemy z Biblii, czy Kolosanie pozytywnie odpowiedzieli na napomnienia apostoła Pawła i wytrwali w Drzewie Żywota zachowując swoje życie jako zdobycz dla Pana. Jednak z treści listu do Zboru w Laodycei, zapisanego w Apokalipsie, jasno wynika, że ten Kościół ostatecznie nie wytrwał w wierze. W niedługim czasie po śmierci Pawła, Laodycejczycy całkowicie przylgnęli do drzewa poznania dobra i zła oraz zapomnieli o służbie ofiarniczej w oparciu o krzyż. I oto sam Pan zwrócił się do tego Zboru objawiając, że pomimo tego, iż Kościół ten uważał się za szczególnie błogosławiony, jednak On sam, Chrystus, stoi już na zewnątrz Zgromadzenia. W tej sytuacji apostoł Paweł nie mógłby już powiedzieć o tym Zborze, że jest obrzezany w Chrystusie, martwy dla świata i wzbudzony z Chrystusem. Nie! Może to było kiedyś udziałem tych ludzi, ale w obecnym czasie ta wspaniała dawniejsza duchowa rzeczywistość, którą jest realna obecność żywego i zmartwychwstałego Chrystusa, stała się dla tego Kościoła martwą literalną teologią, która jedynie jeszcze bardziej pogłębiała pychę i cielesność wierzących, oddalając ich całkowicie od Drzewa Żywota. Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do Zborów. Amen.
--- Spis treści ---